Trichotillomania
Forum dla cierpiących na trichotillomanię i trichofagię. To choroba o podłożu obesyjno-kompulsywnym. Jeśli wyrywasz włosy i czujesz się osamotniona/ny ze swoim problemem, to jest miejsce dla Ciebie. Razem będzie nam łatwiej poradzić sobie z trich.
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 


psychoterapia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Trichotillomania Strona Główna -> Leczenie / Psychoterapia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat

Autor Wiadomość
Ruby
Administrator
Administrator



Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 992
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gloomsville
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Październik 13, 2010, 8:03 pm    Temat postu:

Niektóre zmiany dostrzegam ale są one bardzo subtelne. Mój problem polega na tym, że jestem niecierpliwa i już teraz chciałabym widzieć zmiany. Wiem, że do czegoś zmierza terapia ale jeszcze nie wiem do czego.

Masz rację z tymi rzeczowymi powodami, aby uciec z terapii. Zrobiłam to już dwa razy. Jednak muszę przyznać, że przydaje mi się. Dobrze jest się wygadać. Tylko moja terapeutka bardzo mało mówi. I nie rozumiem, dlaczego wszystko co powiem porównuje do moim relacji z nią. Czasami wręcz próbuje mi wmówić, że mogę być na nią zła, nawet wściekła. Tak jakby chciała mnie zmusić do okazania nie tylko tych emocji ale też pozytywnych.

Może nie dostrzegam zmian, dlatego że w ostatnim czasie nie czuje się najlepiej. Jakaś depresja mnie dopadła a przecież biorę leki. Może one już nie pomagają Sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
perapa
Domownik
Domownik



Dołączył: 21 Lut 2010
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Październik 13, 2010, 9:06 pm    Temat postu:

wiesz, ja po sobie wiem, ze leki pomagaja nas wyciagnac z dolka, ale ciezkie wydarzenia zyciowe rownie szybko nas do niego wpedzaja... Raz jest lepiej raz gorzej, ale uwierz mi-przy brani lekow chocbys myslala, ze jest tragicznie, bez lekow byloby sto razy gorzej. Wiec np nie daj sie poniesc swoim pomyslom o np porzuceniu lekow, sama mialam wiele razy takie pomysly, ale wiedzialam, ze moze sie to skonczyc albo proba albo szpitalem, wiec nawet nie ryzykowalam Rolling Eyes

Trzymaj sie Ruby, smutno mi, ze gorzej sie czujesz. Ja swoim stanem jakos sie nie przjemuje, wiem,z e jest u mnie zlem ale juz sie do tego przyzwyczailam, ale smutno mi sluchac, ze u ktorej z Was jest nie za dobrze Crying or Very sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Ruby
Administrator
Administrator



Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 992
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gloomsville
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Październik 19, 2010, 10:56 pm    Temat postu:

Już mi lepiej. Rozumiem Cię perapko, mi też robi się przykro kiedy którejś z Was nie najlepiej się układa. glszcze Trzymaj się tam i nie poddawaj.

Chciałam też napisać, że kiedy mi się polepszyło zaczęłam dostrzegać pewną zmianę. Po ostatniej terapii zrozumiałam pewien fakt i to zrozumienie pomogło mi zmienić swoje zachowanie. Na razie bardziej odczuwam tę zmianę wewnętrznie i dopiero powoli zaczynam ją uzewnętrzniać, ale ważne że ją dostrzegam. Jakoś tak coraz bardziej zaczynam się otwierać przed swoją terapeutką.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Ruby
Administrator
Administrator



Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 992
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gloomsville
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Październik 25, 2010, 11:48 pm    Temat postu:

Dzisiaj terapeutka potwierdziła moje ostatnie rozmyślenia i ów zmianę, która ostatnio do mnie dotarła. Przyznam się szczerze, że przez pewien czas w ogóle nie dostrzegałam skuteczności psychoterapii. Kilka razy nawet udało mi się z niej uciec. Teraz zaczynam dostrzegać, że jest mi jednak potrzebna. Bez niej na pewno nie zrozumiałabym tego co się dzieje wewnątrz mnie i dokonać zmian w swoim życiu. Także jestem bardzo zadowolona i polecam innym Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
perapa
Domownik
Domownik



Dołączył: 21 Lut 2010
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Grudzień 29, 2010, 6:33 pm    Temat postu:

w styczniu mina dwa lata od kiedy jestem w terapii, taka moja mala rocznica Very Happy
Bilans: nie nawiałam z ani jednej wizyty przy spotkaniach raz, dwa razy w tyg, powiem nieskromnie, ze jestem z siebie dumna Very Happy
Kto jest w terapii, doskonale jak wiele ona daje, ale ile przy tym jest pracy w bolach, tym bardziej sie ciesze Cool


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
nan.si
Moderator
Moderator



Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Grudzień 29, 2010, 7:16 pm    Temat postu:

o gratulacje Smile
moja rocznica mija w czerwcu Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Ruby
Administrator
Administrator



Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 992
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gloomsville
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Grudzień 30, 2010, 1:14 pm    Temat postu:

Moja rocznica mija w styczniu. I niestety nie byłam taka obowiązkowa jak perapa bo czasami uciekałam z terapii obawiając się bólu i męki Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
perapa
Domownik
Domownik



Dołączył: 21 Lut 2010
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Grudzień 30, 2010, 5:19 pm    Temat postu:

oj Ruby, doskonale wiem ile sil kosztuje chodzenie na kazda wizyte. I to wcale nie ma zwiazku z tym, ze np nie chce mi sie wstac bo mam ochote pospac dluzej, albo ze deszcz pada a mi sie nie chce na ulice mokra wyjsc. To zupelnie inny rodzaj niemocy, strachu, lęków itd. Ilez to razy siedzialam na lawce w parku znajdujacym sie obok mojej przychodni i do ostatnich minut nie wiedzialam czy w ogole wejde do gabinetu...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Ruby
Administrator
Administrator



Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 992
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gloomsville
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Styczeń 1, 2011, 8:43 pm    Temat postu:

No mi raz też się tak zdarzyło, ale nie wytrzymałam presji i nie poszłam. Wiem, że uciekanie z terapii nie ma nic wspólnego z pogoda czy czym kolwiek. Po prostu człowiek nie chce przeżywać emocji, które się w nim kłębią.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lisa
Aktywny użytkownik
Aktywny użytkownik



Dołączył: 01 Mar 2010
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Styczeń 8, 2011, 8:04 pm    Temat postu:

U mnie mija rok i 2 miesiące od kiedy chodzę na terapię. Tak jak perapa nie opuściłam ani jednej wizyty, chociaż czasami były myśli, żeby nie pójść. Zauważyłam u siebie już niewielkie zmiany, również te zmiany zauważyli inni Smile
Złagodziły się różne zaburzenia obsesyjno kompulsyjne np. ciągłe mycie rąk i drapanie się po głowie, kiedyś drapałam się codziennie, czasami nawet po kilka godzin, a teraz są takie dni kiedy nie drapię się wcale. Jeśli chodzi o trich to nie jest nic lepiej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lisa dnia Styczeń 8, 2011, 8:06 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Ruby
Administrator
Administrator



Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 992
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gloomsville
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Luty 23, 2011, 9:50 pm    Temat postu:

No mi też już minął rok i miesiąc odkąd uczęszczam na terapie. Ostatnio no...opuszczałam spotkania. Moja terapeutka okazała się jednak na tyle wspaniałomyślna, że przyjęła mnie z powrotem.

Teraz muszę chodzić raz w tygodniu na spotkania. Powiem Wam, że trochę mnie to przeraża. Ale w ostatnim czasie uświadomiłam sobie kilka spraw. Wcześniej chodziłam, bo chodziłam na terapie ale jakoś nie widziałam w tym sensu, nie otworzyłam się, nie wiem jak to wyjaśnić. Teraz wciąż się obawiam tego co tam wyjmę z siebie i że to może boleć. Tylko różnica polega na tym, że teraz po mimo obawy chcę chodzić na terapię. Uznałam, że pora przewietrzyć porządnie swoją emocjonalną piwnicę, a skoro terapia została zintensyfikowana to znaczy, że mam po co tam chodzić. Ale kiedy z ust terapeutki padły słowa, że ten rok będziemy spotykać się tutaj a w przyszłym możemy przenieść się do Wrocławia to trochę się przeraziłam, że taki długi czas pracy przede mną Sad Ale z drugiej strony poczułam nadzieję. Być może za rok na tyle będę uporana ze swoimi sprawami, że faktycznie będę mogła się znów przeprowadzić do Wrocławia, a może nie koniecznie będę musiała już chodzić na terapię. Długa droga przede mną, ale trzeba rozwiązać swoje problemy. Chcę być szczęśliwa a nie tkwić wiecznie w jakimś marazmie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
perapa
Domownik
Domownik



Dołączył: 21 Lut 2010
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Luty 23, 2011, 10:19 pm    Temat postu:

oj oj, co to sie Ruby porobilo, ze uciekalas, he Wink ?

Gratulacje, za Toba tez juz kawal ciezkiej pracy, pracy i jej efektow a to najwazniejsze. Sama widzisz jak sie zmieniasz, dojrzewasz sama w sobie, wobec ludzi, relacji, swojego udzialu w terapii itd. Mozesz byc z siebie bardzo dumna, doskonale wiem jaki to wyczyn wytrwac w relacji z psychologiem. Zwlaszcza, gdy wiekszosci wizyt towarzyszy bol...

Ja z kolei jestem nastawiona na jakies jeszcze 2-3 lata terapii. Mysle, ze to minimum. Chociaz ostatnie pol roku bylo pelne tak wielkich zmian, jakos tak z impetem sie wszystko dzieje, zmienia na poztyw, ze moze ten czas ulegnie zmiejszeniu, ale licze sie z tym, ze najprawdopodobniej beda to lata.
Jestem zszokowana tym, jak bardzo sie otwieram na siebie, swoje emocje, innych ludzi, relacje z nimi, postrzeganie swiata. To co bylo pol roku temu jest tak naprawde niczym w porownaniu z tym kim jestem dzis. To niesamowite.
Gdy mysle kim bylam na poczatku terapii, gdy myslalam "terapia? jaka terapia? po co mi terapia?" to az mi sie smutno robi, ze w tak wielkiej niewiedzy moglam zyc.

Aj, kiedys bedziemy ekstra babeczki, pewne siebie, dumne ze swoich zalet, swiadome wad, umiejace zdrowo wchodzic w relacje, reagowac adekwatnie do sytuacji, i co najwazniejsze PRZEŻYWAĆ, czego przy trichu tak nam brak.
AAAAAA I BĘDZIEMY MIEĆ PIĘKNE WLOSKI (tzn tam gdzie chcemy zeby byly-wąsikom, owłosionym nogom i pachom mowimy stanowcze nieeeee:D)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Ruby
Administrator
Administrator



Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 992
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gloomsville
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Luty 23, 2011, 11:39 pm    Temat postu:

Rozumiem o czym mowisz perapo, też dostrzegam to jak świadomie czasem potrafie zinterpretowac swoje zachowania i emocje, a także zachowania innych ludzi. To tak jakby człowiek oduczał się popełniać błędu atrybucyjnego. To bardzo fajne. Jednak wiem, że to co już wiem to dopiero kropelka w morzu mojej zagmatwanej psychiki. No i to przeżywanie emocji. Ostatnio nawet sie zastanawialam, jak to jest normalnie odczuwać i przeżywać emocje skoro moja perspektywa jest zaburzona.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
hjarta
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik



Dołączył: 07 Cze 2010
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Luty 24, 2011, 10:34 am    Temat postu:

Witajcie,
wczoraj, po 2 latach i 8 miesiącach, zakończyłam terapię.
Kończyłam z mieszanymi uczuciami - z jednej strony dumy, zadowolenia i poczucia, że kawał dobrej roboty za nami, z drugiej zmęczenia i chęci, żeby skończyć szybko i jak najszybciej próbować o własnych siłach. Myślę, że gdybym zdecydowała się kontynuować jeszcze terapię, to nadal byłoby nad czym pracować, w końcu rozwój nie ma końca... Smile
Na dzień dzisiejszy czuję, że sobie dam radę, że już nie ma powrotu do wyrywania, ono wydaje mi się już jak z jakiejś mojej poprzedniej epoki - trochę tak, że jak człowiek nauczy się jeździć na rowerze, to już nie używa ani trzykołowego rowerka, ani takich małych kółek-podpórek Smile Wierzę, że wyrywanie już nigdy nie będzie mi potrzebne. Przez ten czas bardzo dużo się zmieniło, zwłaszcza w mojej relacji z mężem, ale także z mamą. Dużo lepiej czuję się i odnajduję wśród ludzi w pracy. Sama dużo lepiej siebie rozumiem. A
koło mnie na swoim leżaczku siedzi moja czteromiesięczna córeczka Smile
Pozdrawiam Was ciepło i życzę duuuuuużo cierpliwości i sukcesów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Ruby
Administrator
Administrator



Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 992
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gloomsville
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Luty 24, 2011, 11:50 pm    Temat postu:

A jak wyglada takie zakończenie terapii i skąd wiadomo, że to już?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Trichotillomania Strona Główna -> Leczenie / Psychoterapia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 6 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group | | UNTOLD Style by ArthurStyle
Regulamin